Meksykańska droga
artykuł czytany
6387
razy
16 lutego. Warszawa – Amsterdam – Mexico City
Bilety do Meksyku kupiliśmy w Campusie, kosztowały nas po 498 USD + opłaty lotniskowe. Przy wjeździe do Meksyku nie są wymagane wizy, nie szczepiliśmy się też przeciwko żadnym tropikalnym chorobom (chociaż zalecane jest uodpornienie się przynajmniej na malarię, która występuje sporadycznie w południowej części kraju oraz w Gwatemali).
O 6 rano wylecieliśmy z Warszawy samolotem KLM do Amsterdamu. Tam mieliśmy ponad pięć godzin przerwy, więc zdecydowaliśmy się wyskoczyć do centrum miasta i troszkę je obejrzeć. Komunikacja lotniska z centrum jest bardzo dobra, oba te miejsca łączy linia kolejowa (bilet powrotny kosztował nas po ok. 5 EUR od osoby).
Popatrzyliśmy sobie na pozamykane coffee shopy, budzącą się do życia dzielnicę czerwonych świateł (nawet wcześnie rano można tam zobaczyć ekhm... kobiety pracujące, siedzące ze znudzonymi minami na krzesłach za wielkimi oknami na wysokości ulicy), pospacerowaliśmy wzdłuż kanałów, zjedliśmy małe co nieco i wróciliśmy na lotnisko. Około 14 wsiedliśmy do wielkiego jumbo jeta i wystartowaliśmy w 10-godzinny lot do Meksyku.
Widok z samolotu na znajdujące się poniżej Mexico City jest naprawdę imponujący. Miasto wygląda jak ogromne morze świateł, ciągnące się po sam horyzont. W porównaniu z nim np.: Londyn wygląda marnie – w końcu stolica Meksyku to największe miasto świata, zamieszkane przez ponad 22 mln ludzi.
W Mexico City wylądowaliśmy ok. 21 czasu lokalnego (pomiędzy Polską a Meksykiem jest 7 godzin różnicy) i ustawiliśmy się w kolejce do odprawy. Wypełniliśmy deklaracje, które potem wczytywane są do komputera, decydującego, czy dana osoba kierowana jest do dokładniejszej kontroli czy nie. Polska chyba nie jest krajem, który darzony jest szczególnym zaufaniem, bo zarówno bagaż mój jak i Ani zakwalifikowany został do szczegółowego sprawdzenia. Na szczęście sprawdzanie to nie trwało zbyt długo i już po chwili mogliśmy opuścić lotnisko.
Przed wyjazdem zarezerwowałem nam nocleg w hostelu El Cenote Azul (www.elcenoteazul.com, 8 USD od osoby, stacja Coplico przy linii nr 3), do którego z lotniska zamierzaliśmy dojechać metrem. Dojście do kolejki podziemnej nie jest w żaden sposób oznaczone, pewnie dlatego, że oficjalnie nie wolno tam przewozić większych bagaży. Żeby do niej trafić należy po wyjściu z lotniska kierować się w lewą stronę, jakieś 500 m za lotniskiem krajowym zobaczyć można dziurę w ziemi wraz ze schodami prowadzącymi w dół – to właśnie jest stacja metra.
Metro w Mexico City to temat na osobne opowiadanie. Składa się z kilkunastu linii i kilkudziesięciu stacji, co - biorąc pod uwagę fakt, że zaczęto budować je w latach 60 XX w. - może wywołać podziw. Ech, żeby warszawskie metro budowane było w tym tempie... ;-) Pomimo, że jest to oficjalnie zakazane, w wagonikach kolejki kwitnie handel obnośny. Co chwila do pociągu wchodzi ktoś sprzedający zeszyty, ołówki, płyty CD i różne inne drobiazgi. Bilet na przejazd metrem kosztuje 0,5 USD, nie ma żadnych zniżkowych biletów na przejazdy wielokrotne.
Przeczytaj podobne artykuły